Autor Wiadomość
Xan1985
PostWysłany: Wto 21:21, 21 Kwi 2009    Temat postu:

Polecam.
Grabarz
PostWysłany: Wto 21:14, 21 Kwi 2009    Temat postu:

Świetny artykuł
Szuter
PostWysłany: Pon 23:16, 20 Kwi 2009    Temat postu: Snajperska zasadzka

Fragment książki „Pojedynki snajperskie. Historia- technika – współczesność” Marka Czerwińskiego, który znalazłem na forum CMHQ.PL. Warto przeczytać- mocna lektura z której można wyciągnąć pożyteczne wnioski.



Specnazowcy byli uzbrojeni w granatniki automatyczne Płamia,karabiny wyborowe SWD, granatniki przeciwpancerne kilku typów (w tym Muchy jednorazowego użytku), km PK i RPK. Dostali też karabiny wyborowe kalibru 12,7 mm (W-94) przydatne zwłaszcza w strzelaniu na większą odległość lub likwidacji snajperów strzelających z umocnionych pozycji .Znaczna część karabinków RPK i AK—74 M była wyposażona w celowniki optyczne lub kolimatorowe. W każdej drużynie były dwa ręczne karabiny maszynowe PKM,natomiast standardowe RPK były traktowane jako zwykła, indywidualna broń maszynowa. Kaemy PKM również były wyposażone w celowniki optyczne , głównie PO 3-9x 42 minuta.Jak na grupę w sile wzmocnionej kompanii ,nasycenie sprzętem było bardzo wysokie.Średni wiek żołnierzy przekraczał 30 lat i byli to prawie wyłącznie profesjonaliści z dużym stażem w operacjach antyterrorystycznych. W starciach z kryminalistami w dużych aglomeracjach Rosji sprawdzali się doskonale .Także szef pododdziału mieli już pewne doświadczenie w walce, choć jak dotąd ich przeciwnikami byli raczej słabo uzbrojeni przestępcy , a dystanse z reguły nie przekraczały dwustu metrów. Poododział jak przystało na Specnaz ,był doskonale zgrany i działał jak sprawny mechanizm. (…)

Po paru dniach pobytu i opanowaniu problemów z zakwaterowaniem i zaopatrzeniem , wczesnym świtem jeden z plutonów został poderwany alarmem. Posterunek kontrolny oddalony o około 30km od ich miejsca postoju i obsadzony etatowo przez drużynę żołnierzy był regularnie ostrzeliwany przez Czeczenów. Ogień jak dotąd prowadzono z dalekiego dystansu .Był uciążliwy ale mało skuteczny.Przez miesiąc czterech Rosjan odniosło lekkie,niegroźne rany. Sytuacja zmieniła się jednak diametralnie w ciągu ostatnich paru godzin . Poranny ostrzał okazał się tragiczny – poległ dowódca posterunku , a jeden z jego podkomendnych walczył o życie w szpitalu.Biorąc pod uwagę rodzaj zranienia – postrzał w głowę ciężkim pociskiem karabinowym – jego szanse należało ocenić jako znikome.
Czterech snajperów plutonu po obejrzeniu terenu natychmiast postawiło diagnozę- posterunkiem zainteresował się strzelec wyborowy i to nie byle jaki – żaden amator z zdobycznym SWD. Ofiary – zarówno dowódca posterunku , jak i młody żołnierz kontraktowy zostali trafieni w głowę. Kąt, pod jakim strzelano , wskazywał ,iż Czeczen korzystał z jednego stanowiska . Oddał ,jak profesjonalista ,dwa szybkie strzały , po czym wycofał się, nie ryzykując niepotrzebnie. Strzelał prawdopodobnie z niewielkiego wzgórza , z dystansu około 450-500 m.
Teren przeczesano bardzo starannie, jednak niczego nie wykryto .Żadnych łusek, żadnych śladów pozycji ogniowej- np. wygniecionej trawy. Przygotowano jednak na snajpera zmyślną pułapkę: w nocy jedna para strzelców wyborowych wraz z małą grupą ubezpieczającą przygotowała sobie starannie zamaskowane stanowiska w okolicy wzgórza , dwaj pozostali wzmocnili obsadę posterunku. Część grupy odjechała BTR-ami, wynikało to z oczywistego założenia że sam snajper lub jego obserwator mogli pozostać gdzieś w okolicy i prowadzić obserwację . Odjechało więc tyle pojazdów ,ile się zjawiło.
Cały następny dzień minął jednak zupełnie spokojnie. Czeczen nie zaatakował także drugiego i trzeciego dnia. Po pewnym czasie przerwano operację z nadzieją iż strzelec wyniósł się z okolicy. Jednakże już następnego ranka po wyjeździe wsparcia z MSW odezwał się karabin Czeczena. Schemat jego działania był identyczny jak za pierwszym razem . Dwa celne strzały – dwóch zabitych.
Tym razem prawie cała kompania Specnazu przeczesała okolicę. I znów żadnej łuski, żadnych śladów stanowiska ogniowego. Snajper strzelał z jeszcze większego dystansu i pod gorszym kątem. Miał czas żeby zebrać łuski i zlikwidować stanowisko . Aresztowano kilku podejrzanych mężczyzn , którzy teoretycznie mogli być obserwatorami snajpera lub sami dokonywać zamachów na Rosjan. Sprawdzono ślady na obojczykach – czy nie ma odbić w dołku strzeleckim. W podobny sposób sprawdzono kobiety – Specnazowcy mieli fobię na punkcie najemnych snajperów –sportsmenek. Jednak przesłuchania prowadzone w rutynowy dla Specnazu , bardzo brutalny sposób niczego nie dały. Ludzie nie znali samotnego strzelca, lub mimo cierpień nie chcieli go wydać.
I tym razem MSW wzmocniło załogę posterunku.Rosjanie już nocą wysunęli aż czterech snajperów na oddalone stanowiska. Najbliższy znajdował się w odległości około 300m od budynku ,pozostali jeszcze dalej . Wszystkie kierunki przypuszczalnych podejść były pod ogniem strzelców wyborowych .Czuwały też obsługi dwóch granatników Płamia – w przypadku wykrycia stanowiska Czeczena, zasypały by go ogniem – takiej broni w żaden sposób nie można lekceważyć. Wybuchy dziesiątków granatów kal.30mm zmuszą każdego do odwrotu ,nawet jeżeli ogień będzie nieprecyzyjny. Na piętrze budynku w głębi pomieszczenia czuwał zamaskowany strzelec z karabinem wyborowym W-94. Dla pocisków 12,7 mm przeszkody nie stanowi nawet najgrubsze drzewo, a dystans ognia – w porównaniu z SWD – wzrasta dwukrotnie.
Snajperzy przygotowali także „Łopuszki” – pułapki kilku typów . W mundury ubrano kukły przypominające żołnierzy . Dbałość o szczegóły ich wyposażenia była bardzo duża. „Kukły” paliły nawet papierosy, a jeden ze snajperów znajdujących się na bliższym stanowisku ogniowym zameldował , iż realizm ich jest prawie doskonały. Z celownika PSO-1 M2 o czterokrotnym powiększeniu już z 300m nie był w stanie wykryć pułapki . Dobrze że to nie na mnie polują – pomyślał . Na dachu i w oknach budynku przygotowano także lekko zamaskowane , pozorne stanowiska snajperskie. Może właśnie one zainteresują Czeczena i albo sprowokują go do oddania strzałów , albo przestraszą i zmuszą do rezygnacji . Starannie odtworzono czynności związane z porządkiem dnia obowiązującym na posterunku, tyle tylko , że ruchy , które mogły być zauważone z daleka , wykonywały przygotowane „kukły” , a nie ludzie.
Przygotowane zasadzki nie dały jednak żadnych rezultatów . Snajper nie pojawił się przez cały tydzień, stopniowo wycofywano więc zaangażowane siły i środki.Przyjęto założenie ,iż możliwe i wysoce prawdopodobna jest sytuacja ,gdy samotny snajper przemieszcza się najzwyczajniej na dość szerokim odcinku ,wracając w te same miejsca w nieregularnych odstępach czasu. Potwierdzeniem tej hipotezy mogły być straty , jakie od niedawna ponosił batalion dyslokowany ponad 40 km od posterunku . W ciągu miesiąca czterech żołnierzy zginęło od ran postrzałowych głowy , a schemat pracy strzelca – samotny strzał lub szybki dublet – był bardzo zbliżony. W rezultacie na posterunku pozostała jako wzmocnienie para snajperów i 6 doświadczonych żołnierzy z MSW. Prowadzili oni wzmożoną obserwację okolicy i co pewien czas podejmowali nocny rekonesans , odwiedzając miejsca ,skąd dwukrotnie skutecznie zaatakowano posterunek. Po kilkunastu dniach złudnej ciszy strzelec wyborowy odezwał się znowu . Tym razem wczesnym rankiem celne strzały oddano do samochodu ciężarowego ZIŁ, którym co pewien czas dostarczano zaopatrzenie . Szoferka została posiekana pociskami , kierowca odniósł ranę klatki piersiowej. Siedzący obok żołnierz zdołał uciec. Czeczen nie poprzestał tym razem na dwóch strzałach , lecz opróżnił cały magazynek SWD , wymienił go po czym kontynuował ostrzał. Z posterunku natychmiast odezwały się dwa kaemy PK i kilka „kałachów” . Dwaj snajperzy błyskawicznie namierzyli stanowisko strzelca; prowadził on ogień z bardzo daleka , z ponad 1000 metrów. Ich SWD zaczęły odgryzać się , wskazały też swoim dokładną pozycję celu. Wkrótce cały posterunek kipiał od wystrzałów z broni strzeleckiej, a dziesiątki tras pocisków smugowych zbiegały się na niewielkim wzniesieniu , przy gruzach samotnego ,małego domku . Na posterunku pozostałą groźna niespodzianka – zamaskowany granatnik Płamia i wkrótce jego charakterystyczne szczekanie zagłuszyło lekką broń . Granaty zaczęły wybuchać przy ruinach i było prawie pewne że przy tak silnym ogniu samotny snajper nie ma szans na odwrót .
Czeczen mimo huraganowego ostrzału ciągle odpowiadał pojedynczymi, jednak już niecelnymi strzałami i tego rosyjscy snajperzy nie mogli zrozumieć . Tak nie postępuje żaden wyszkolony strzelec wyborowy. Dawno powinien się wycofać , może to ktoś zupełnie inny , w każdym razie amator. Nie widzieli żadnej logiki w tej bezsensownej ,trwającej już parę minut strzelaninie. Granatnik i erkaemy szybko zdołały przydusić Czeczena do ziemi, ten przerwał ogień. Dowódca posterunku postanowił wykorzystać sytuację. Wkrótce w kierunku stanowiska samotnego strzelca biegiem ruszył patrol złożony z 4 żołnierzy MSW i dwóch ze stałej załogi .Rosyjscy snajperzy mieli osłaniać ich ogniem . Nad głowami biegnących biły ciągłym ogniem dwa kaemy ,10 kałaszy i ciężki granatnik.
Snajperzy nie rozumieli postępowania Czeczena i to ich zgubiło . Najpierw jednak zobaczyli śmierć swoich kolegów z patrolu. Całą 6ka biegnących została wprost rozstrzelana ,zanim pokonała odległość 50m. Zatrzymani w biegu przez śmierć , leżeli wokół siebie szerokim łukiem .Jeden rzucał się przez pewien czas po ziemi, ale po kilku sekundach i on zastygł w groteskowej pozie. Patrol został zlikwidowany w takim tempie, że nie było szans na żadną reakcję. Rosyjscy snajperzy wiedzieli już, iż to nie samotny, przyduszony ogniem strzelec zlikwidował ich kolegów .Dystans był zbyt duży . Nie widzieli jednak innych błysków wystrzałów i nie słyszeli nic oprócz kanonady granatnika i własnych erkaemów.
Pierwszy z rosyjskich snajperów poległ kilka sekund później od precyzyjnego strzału w głowę . Drugi miał więcej szczęścia. Pocisk skrzesał iskry na jego ciężkim hełmie typu SFERA , zrykoszetował i zadźwięczał złowrogo po betonie . Żołnierz zachwiał się od uderzenia i padł ogłuszony na ziemię. Miał wiele szczęścia , bowiem takie trafienie ,nawet gdy zostanie zatrzymane przez hełm , powoduje w najlepszym razie poważną kontuzję.
Jak przez mgłę widział śmierc kolejnych żołnierzy. Kule skosiły najpierw celowniczego granatnika, potem obu erkaemistów. Amunicyjny przejął tylce Płami , ale broń zakrztusiła się bezsilnie po krótkiej serii . Podczas wymiany bębna został trafiony w obojczyk i nie był już w stanie kontynuować ognia . Dowódca posterunku choć ranny ,wezwał pomoc.
Trzy BTRy i dwie ciężarówki z pododdziałem MSW przybyły na miejsce w pół godziny. Nim dotarły kontuzjowany rosyjski snajper miał czas żeby przeanalizować sytuację . Był prawie pewien że Czeczen nie działał sam i sprowokował ogień na siebie. Stąd daleki dystans strzelania gwarantujący mu względne bezpieczeństwo .
Wsparcie przybyło po kilkunastu minutach ,przeczesano cały teren. W odległości nie większej niż 150 m od posterunku znaleziono w starannie zamaskowanym siatką stanowisku ponad 40 charakterystycznych łusek kalibru 9x39 pochodzących z wytłumionego ,samopowtarzalnego karabiny WSS Wintorez (do 400m zasięgu,strzela się z połowy). Czeczeński snajper prowokował załogę posterunku , ostrzeliwując z daleka samochód z zaopatrzeniem . Podczas bezładnej wymiany ognia jego znajdujący się bardzo blisko towarzysz zlokalizował dokładnie wszystkie stanowiska ogniowe ,skupiając się na rosyjskich snajperach. Nie śpiesząc się , ze śmiesznego dystansu , zniszczył najpierw grupę szturmową. Musiał to zrobić , bowiem biegnący blisko jego stanowiska żołnierze mogli go przypadkowo wykryć .Następnie wyeliminował strzelców wyborowych przeciwnika . Potem metodycznie, jakby według instrukcji , trafiał żołnierzy z obsługi broni zespołowej . Zaczął od najgroźniejszego przeciwnika – celowniczego granatnika Płamia ,potem zlikwidował celowniczych PKM. Wycofał się gdy zabrakło celów lub amunicji . Być może uciszając broń zespołową ,stracił też osłonę swoich działań.
Rezultat :12 zabitych i 6 rannych kosztem około 70 naboi

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group